Mój list od mojej 18 letniej wersji Akceptacja

Tego, że przyszłość nie będzie kolorowa

Liceum. Wspaniałe miejsce, gdzie wszystko wydawało się zatrzymać. Był rok 2007. Zbliżała się wiosna, a wraz z nią matura. Egzaminy, nauka i stres. Siedziałem sam na zajęciach, słońce świeciło między chmurami. Za oknem wiatr stukał w szybę, a zegar tykając pokazywał nieunikniony upływ czasu. Po pewnym czasie pojawiło się parę osób i zaczęło opowiadać o swojej przyszłości. Słuchając tych wesołych, pozytywnych wizji poczułem wir w sercu. Moje życie jak do tej pory nie było jakieś wyjątkowe. A za chwilę zmierzę się z przyszłością. W liceum było mi dobrze. Chciałbym by czas się zatrzymał i mógł zachować te wspaniałe twarze przyjaciół. Upływ czasu jest jednak nieunikniony. Chwyciłem za długopis i z wielką myślą o przyszłości otworzyłem zeszyt i zacząłem pisać. Napisałem wtedy list do swojego ja z przyszłości.

 
Co takiego napisałem? Oto ten list:
 
[Początek listu]
                
Cześć. Tutaj twoja 18-letnia wersja. Siedzę sobie w klasie i z nudów zacząłem to pisać. Przyszłość jest straszna, nieprawdaż. Bądźmy ze sobą szerzy, co my w ogóle osiągnęliśmy do tej pory. Zbieranie głupich ocen, kolegowanie się  ze znajomymi, którzy zaraz wyjadą na różne studia oraz ta pierwsza niespełniona miłość. Jednym słowem osiągnęliśmy - nic.  Co więcej, ta matura jest straszna. Jednak wiem, że to nic w porównywaniu z trudnościami, z którymi ty musisz się zmierzyć. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, z jakimi problemami się mierzysz. Spodziewam się, że mogą to być związki, praca i samopoczucie spełnienia. Poważne sprawy, co? No cóż, jeszcze nie jestem tobą, ale brzmi to strasznie.
 
Biorąc pod uwagę, że czytasz ten list, to zapewne coś w twoim życiu poważnie nie wyszło i zacząłeś przeglądać swoje stare śmiecie. Zgadłem co nie. Znam to uczucie bardzo dobrze co. Kolejna mentalna śmierć? Tak czasem bywa. 
 
Nie martw się nie oczekuję od ciebie fajerwerków. Moim zdaniem i tak masz już bardzo duży ciężar na swoich plecach. Zwłaszcza że wydaje mi się, że przez te 18 lat to ja się obijałem, a teraz ty musisz dokonać cudów w 4-5 lat. Nie bądź zbyt surowy dla siebie, chociaż jeśli dobrze siebie znam, to zapewne taki też jesteś.
 
Potrafię sobie wyobrazić, że cokolwiek robisz, robisz to najlepiej jak możesz. A mimo to nie wyszło. Spójrzmy na to z lepszej strony na pewno jesteś mądrzejszy o doświadczenia. Powiem ci więc o tym, co dla mnie jest ważne.
 
Co dla mnie jest ważne z tego punktu w czasie. Marzenia. Wiem, że to brzmi banalnie, ale jeśli jesteś mną to zapewne w końcu spróbowałeś je zrealizować w przeciwieństwie do mnie. Dlatego moim zdaniem, dopóki gonisz za swoimi marzeniami, to jesteś na dobrej drodze.  Dopóki pamiętasz o swoich marzeniach jesteś na dobrej drodze. Pamiętaj nie oczekuje od ciebie wielkich fajerwerków. Wiem, że dajesz z siebie wszystko, co możesz, bo wiem jak bardzo pewne marzenia są ważne.
 
Myślę, że dopóki coś robisz to jesteś na dobrej drodze. Dopóki walczysz o swoje marzenia myślę, że o nic innego nie musisz się martwić. To wszystko co mam do powiedzenia. Tak naprawdę nic więcej nie potrzebujesz. Po prostu rób to, co sprawia ci przyjemność tu i teraz.
 
[Koniec listu]
 
Moja licealna wersja zamknęła wtedy ten notes. Matura została zdana, a notes w stosie zeszytów został schowany i czekał na przeczytanie. Prawie o nim zapomniałem, ale na szczęście ze wszystkich zeszytów, które wyrzucałem przez lata, ten notes przetrwał. Ten list przeczytałem w dwóch momentach swojego życia. 
 
Pierwszy raz, gdy skończyłem studia inżynierskie. Nie miałem pracy, a wszyscy znajomi znowu wyjechali  w świat. 
 
Zacząłem wtedy pisać bloga, czyli spełniać swoje marzenia. Gdy przeczytałem ten list naprawdę chwyciło mnie to za serce. Ten list jest naprawdę czymś dla mnie wyjątkowym, ponieważ wiem i mam namacalny dowód na to, że moja przeszła wersja nie oczekuje ode mnie prawdziwych cudów. 
 
Mogłem przecież napisać, że po maturze oczekuję od siebie bogatego życia, szybkich samochodów,  dużo dziewcząt i tak dalej. Moja przeszła wersja wiedziała już, że są to fantazje, które nie są do zrealizowania. 
 
Mogłem napisać, że oczekuję od swojej następnej wersji ułożonego pięknego życia, ale już wtedy wiedziałem, że życie nie będzie, aż takie łatwe.
 
Napisałem jednak, że cokolwiek robię lub zrobiłem, to zapewne dałem z siebie wszystko. Napisałem, że dopóki robię to, co lubię to jestem na dobrej drodze.
 
Magia tego listu polega na tym, że czytając ten list czuję pewną konsystencję swoich zachowań. Co może wydawać się czymś niesamowitym, gdy się pomyśli o tym, że po tylu latach ja i moja 18-letnia wersja powinny różnić się od siebie jak dzień i noc. Co więcej, moja 18-letnia wersja użyła pewnych referencji, które tylko ja rozumiem. Co sprawia, że cały list wydaje się mentalnym dialogiem pomiędzy mną a moją 18-letnią wersją.
 
Jak tutaj siebie nie kochać. Czytając ten list po skończeniu studiów faktycznie czułem się poruszony i cokolwiek mnie wtedy gryzło, zniknęło. Schowałem notes i czekałem na następną okazję, gdy przeczytam ten list ponownie.
 
Ta okazja nadeszła dzisiaj. Dzisiaj jestem zdecydowanie w lepszej sytuacji niż 5 lat temu, gdy czytałem ten list. Emocjonalnie czuję się też silniejszy niż 9 lat temu, gdy pisałem ten list. Doświadczenia rzeczywiście ulepszają twoje zdolności.
 
Dużo się zmieniło i czytając ten list ponownie uświadamiam sobie jak bardzo i nie bardzo się zmieniłem. Zrozumiałem, że ten list urósł do potęgi osobistego artefaktu, więc postanowiłem go dzisiaj przerzucić na format elektroniczny. 
 
Dzisiaj, gdy czytam ten list rozumiem kolejny ważny aspekt życia, a jest nim wdzięczność. Nie muszę się nawet cofać o 9 lat by być dumny z tego co osiągnąłem. Wystarczy, że cofnę się, chociażby o rok i mam wrażenie, że dokonałem niesamowitych rzeczy.
 
Życie nie jest kolorowe. Jest w nim ból, żal, smutek i gniew. Nie zmienia to faktu, że można poczuć wdzięczność nawet do tych zdarzeń, bo wiem, że one czegoś mnie nauczyły. Ten list dzisiaj mi to przekazuje. Chociaż 5 lat temu, gdy pierwszy raz czytałem ten list, traktowałem go jak wezwanie do spełniania swoich marzeń.
 
Kto wie może przeczytam ten list jeszcze nie raz, nie dwa i odnajdę w nim coś więcej.  
 
Na swój sposób wiem, że moje poprzednie wersje są ze mnie zadowolone, ponieważ podjąłem te wyzwania, które wtedy wydawały się straszne i wręcz niemożliwe do osiągnięcia. 
Cezary Walenciuk
Nazywam się Cezary Walenciuk. Pracuję w Warszawie przy różnych projektach webowych i mobilnych. Moim marzeniem jest pomaganie innym osobom, które zaczynają swoją przygodę z programowaniem. Jeśli chcesz mi pomóc użyj któregoś z przycisków na dole bądź dodaj komentarz.

blog comments powered by Disqus