UtrataHistoria NR.4Komentarz od czytelnika Alexego: Jakiś czas temu obiecałeś, że opiszesz jak straciłeś z dnia na dzień pracę - kiedy będzie artykuł? :(
Woo, woo koleś spokojnie. Zanim zacznę opisywać cokolwiek, warto uświadomić sobie pewne rzeczy.
Utrata pracy, nawet jeśli miała miejsce kiedyś w przeszłości, nie jest łatwa do opisania. Wiem, bo mój kolega kiedyś na swoich rozmowach kwalifikacyjnych był pytany, dlaczego pracował w firmie X tylko dwa miesiące. Co dla niego było wielkim zaskoczeniem, bo myślał, że po 2 latach ten temat ma już zamknięty.
Nie spodziewajcie się, że będę wylewał jakieś żale na temat pracy, bo ich po prostu nie ma. Nie żyję przeszłością. Mogę jednak opisać, co do tego doprowadziło. Trzeba się uczyć na własnych błędach.
Jeśli jednak jesteś świeżo po utracie pracy, to być może się wewnętrznie gotujesz: spokojnie, spokojnie, daj sobie 3 dni i na Facebooku nie pisz epopei.
Warto też zaznaczyć słowo "utrata". Słowo to podkreśla, że zmieniłem pracę przez pracodawcę, a nie dlatego, że nie chciało mi się już tam pracować.
Obecnie nie ma takiego słowa w moim słowniku. Warto zmienić słowo „utrata” na "zmiana
. Zmiana, która często jest zmianą na lepsze. To momenty, w których twoja wypłata, zwykle rośnie.
Jesteś programistą. No cóż, nawet jeśli jesteś studentem, to nie ma co się załamywać, bo rynek jest pełen możliwości.
Wydarzenia opisane w tym wpisie dzieją się między styczniem a kwietniem 2012 roku
Pomówmy jednak o przeszłości.
Jest styczeń 2012 roku.
W Warszawie przeżyłem jeden z gorszych sylwestrów i sobie uświadomiłem, że moje życie w Warszawie jest bardzo samotne.
Jeśli przeczytałeś poprzedni wpis o moich błędach, zaraz po tym, gdy moja przygoda w Warszawie się zaczęła, to wiesz, że nie bylem zbyt pozytywnie nastawiony do czegokolwiek.
Studia –> Praca –> Studia –> Praca
Zapomniałem, że pomiędzy nimi jest powrót do stancji o powierzchni dwa na dwa metry. A ludzie w niej mieszkający, jak na złość robią imprezy wtedy, gdy ja mam zjazdy. O tym, jak było źle, mogę pisać bardzo długo.
Jeszcze dołowanie się, że moje życie jest do bani, bo nie mam przyjaciół i nie mam, co ważniejsze czasu dla siebie.O higienie swojego własnego umysłu można zapomnieć.
Brak równowagi sferach życia
Każdy poradnik o sukcesie, jaki możesz przeczytać, powie ci, że sukces polega na równowadze wszystkich sfer twojego życia. Każda sfera jest naczyniem połączonym. Jeśli coś szwankuje w jednej sferze, to ta negatywna energia ściąga wszystkie na dno. Znam ten efekt z pozytywnej i negatywnej autopsji.
Kto wie, może ty czytelniku znajdujesz się w podobnej sytuacji. Pracujesz i studiujesz. Nienawidzisz tego trybu życia, ale wszystkie obietnice mówią, że będzie lepiej.
Każdy dzień studiów i pracy traktowałem jak decydujące starcie. Co było cholernie stresujące. Wszystko musi być dobrze. Wszystko musi być perfekcyjnie. Te miesiące definiują moje życie. Później tylko kobiety, wódka i PlayStation. Nie wiedziałem wtedy, że później takim myśleniem zgotuję sobie niezłą depresję, gdy studia w końcu się skończą.
To mi przypomina ten dziwny okres, gdy liczyłem, ile miesięcy ma moje pracownicze doświadczenie. Liczyłem każdy kontakt na GoldeLine i LinkedIn. Szukałem jakiegoś dowodu, że można żyć lepiej. Muszę tylko poczekać i przeżyć swoje życie jak zombie.
Nie wylazłem ze swojego domu, tylko po to, by się przekonać, że życie to tylko praca i studia non stop.
Negatywne emocje na temat pieniędzy
Popadłem też w zakupoholizm. Gdy już w końcu zacząłem zarabiać i miałem swoje pieniądze, to cała moja do nich nienawiść mogła wyjść na wierzch.
Po cholerę mi te pieniądze, jeśli mój tryb życia mnie nie uszczęśliwia. Wszystko to takie stresujące, to dlaczego nie kupić czegoś, co mnie odstresuje. Tabletek szczęścia, autohipnozy, przyjaźni, miłości…kurwa, nie wiem, co jeszcze.
Jaką role spełniają pieniądze. Niby zarabiam więcej, ale to wciąż za mało. Chętnie bym wydał wszystkie pieniądze, aby być szczęśliwym. A jeśli tego nie mogę zrobić, to jaką rolę pieniądze spełniają.
W ten oto sposób lubiłem sobie kupować niepotrzebne drobiazgi, tylko dlatego, że przez 3 minuty mogłem poczuć się nagrodzony i szczęśliwy.
Pentagram sfer toksycznego życia
Prawda jest taka, że aby wyjść z takiego pentagramu złych emocji, trzeba dobrze zarządzać swoim czasem i znaleźć w tym mieście jakieś pomocne dłonie.To, co ci opisuję, nie jest niczym szczególnym. Znam osoby, które miały gorzej. Nie próbowałem jednak szukać rozwiązań do tego trybu życia, więc ich nie było. Powrót do wcześniejszego wpisu.
Nie miałem takich umiejętności i nie miałem pomocnych dłoni, więc pentagram pracy i studiów zjadał mnie od środka.
Próbowałem też w tym okresie spełnić swoje marzenia w zakresie prezentacji, ale prezentacje na grupach .NET były fatalne, ale co się dziwić, robiłem je przecież między godziną 20-22 , w dzień przed. Marzenia więc poszły do kosza.
Jeśli mam jeszcze bardziej wnikać w swoje życie osobiste. Zostałem przez współlokatorów wciągnięty w krótką znajomość z pewną dziewczyną, dla której wiedziałem, że tracę tylko swój czas. Niestety dałem się namówić i nakręcić na temat jakichś męskich pierdół, na temat dumy, męskości i posiadania kobiet,y jak samiec ultra Uber ales.
Współlokator, który później zrobił dziecko innej współlokatorce opowiadał różne filozofie wieśniackiego podrywu. Po latach stwierdziliśmy, że nikt z nas tak naprawdę go nie lubił.
Umówiłem się więc na randkę dlatego, że moi współlokatorzy tego chcieli, a nie dlatego, że ja chciałem, co już z góry mówi, że ta historia źle się skończy.
W rezultacie po tej krótkiej znajomości, która trwała raptem 7 godzin musiałem zadać sobie mnóstwo pytań, na temat związków, na które nie mam czasu, bo "praca-> studia-> praca –> studia".
Zapewne, to też nie jest dobry moment, by kwestionować swoją egzystencję.
Widać tutaj kumulację wielkich i złych emocji. Czas jednak na więcej.
Koniec stycznia Pierwsza sesja i zatrucie pokarmowe
Zbliżała się pierwsza sesja.
Najpierw, zamiast się, uczyć grałem w Street Fighter 4. Potem tydzień przed sesją dostałem zatrucia pokarmowego.
Zaszkodziła mi albo parówka z szybkiej butki na kółkach, albo parówka, którą zjadłem na uczelni. Zrobiło się też trochę głupio, bo akurat wtedy nocowała u mnie przyjaciółka.
Każdym otworem swojego ciała wywalałem z siebie toksyny. Mój żołądek zwracał nawet wypitą wodę.
Nic nie jadłem, bo nie mogłem. Zatrucie nie było tak dramatyczne. Bardziej się martwiłem tym, jak w takich warunkach mam się uczyć. Na szczęście przed sesją zadeklarowałem 2 dni urlopu, więc odetchnęłam z ulgą.
Powstało jednak pytanie, czy w takim stanie pójdę do pracy. Właśnie wtedy podjąłem decyzję, przez którą kto wie, może wbiłem sobie gwóźdź do trumny.
Pomyślałem sobie, muszę pójść do pracy, bo akurat jutro, czyli w poniedziałek są badania lekarskie do mojej umowy o pracę, a sam nie mam, kiedy tego załatwić.
Zastanawiałem się także jak mam udowodnić lekarzowi, że mam zatrucie teraz w niedziele, a jutro już nie.
Poszedłem więc do pracy, powiedziałem szefowej, że źle się czuję. Niby wszystko w porządku. Szefowa i cały zespół był jednak wtedy zafascynowany imprezą integracyjną, która miała zjednoczyć dział programistów z działem, który obsługuje klientów. Impreza miała się odbyć w środę.
Te dwa działy kiedyś się pokłóciły i teraz leczenie tej relacji podobno tak długo trwa.
Byłem tak zmęczony, więc przez 3 dni niczego nie zrobiłem w pracy. Podobnie jak w historii z dziewczyną popełniłem ten sam błąd i poszedłem na imprezę, nie dlatego, że chciałem, tylko dlatego, że inni chcieli.
Mówienie o zatruciu pokarmowym i o tym, że przez 3 dni niczego nie jadłem, nie było czymś, o czym się opowiada na imprezach. Mimo to ludzie mieli do mnie pretensje, że jestem sztywny i nie piję piwa.
Wyszedłem więc na osobę bardzo negatywną i to tylko dlatego, że podjąłem złą decyzję.
W czwartek wszystko wróciło do normy z moim ciałem. W dwa dni przypomniałem sobie cały materiał semestralny.
Zdałem wszystkie egzaminy, co było wielkim sukcesem.
Niestety, gdy wróciłem w poniedziałek do pracy, szefowa zrobiła mi kazanie na temat tego, że nic nie zrobiłem przez 3 dni w pracy, jakby zapomniała, że miałem zatrucie pokarmowe.
Dlaczego opowiadam tę historię? Przez ten poniedziałek moje wielkie zwycięstwo na studiach zostało zepchnięte do stanu, że niczego tak naprawdę nie osiągnąłem.
Co gorsza, cała ta negatywna otoczka zaczęła mnie przerastać. Powstała przepowiednia w pracy w postaci plotek, że jestem sobą negatywną, sztywną, ciepłymi kluchami.
Przepowiednia zaczęła się spełniać. Nie miałem siły już z tym walczyć.
Po tym wszystkim byłem zmęczony i gdybym mógł, to sam odszedłbym z pracy, ale nie mogłem. Wmawiałem sobie, że to jest moje przeznaczenie i muszę tu pracować, dopóki są studia.
Patrząc na to w taki sposób, mój ówczesny pracodawca, widząc, że się męczę, zrobił mi tak naprawdę przysługę.
Przed odejściem powiedziano mi, że na mój temat jest tyle plotek, że dla dobra całego zespołu muszą mnie odciąć.
Nic dziwnego, że nie mam do nich żadnych pretensji. Środowisko pracy stało się dla mnie zbyt toksyczne.
Kwiecień 2014. Utrata pracy. Wcale nie znaczy o czymś złym
Utrata pracy, wbrew pozorom przyniosła wiele dobrego.
Zobaczyłem swój stan konta i zdałem sobie sprawę z wartości pieniędzy. Pracowałem i studiowałem, ciągle więc wydawało się, że pieniądze są mało użyteczne, bo nie mam czasu. Teraz jednak mam czas, ale nie mam dużo pieniędzy.
Postanowiłem, że od następnej pracy zacznę oszczędzać pieniądze. Do dziś wolę płacić gotówką, bo wiem, ile dokładnie wydaję. Czuję ten emocjonalny ciężar.
Obliczyłem, że z posiadaną kwotą mogę przeżyć 4 miesiące, ale ponieważ taka sytuacja zaistniała w moim życiu po raz pierwszy, to panikowałem.
Największym problemem w szukaniu pracy była właśnie panika. Rozmowy o pracę nie wychodziły. Pytania na temat, dlaczego już nie pracuję, przywoływały, te wszystkie emocje, z którymi się jeszcze nie uporałem.
Jednak w tym wszystkim znalazłem sposób i wiem jak teraz odpowiadać na takie wścibskie pytania, z cyklu:
- Co pan myśli o swoim poprzednim szefie
- Czy poprzedni szef był z pana zadowolony
- Jak pan widzi współprace z szefem
- Jaki pana zdaniem powinien być idealny szef.
- Dlaczego pan już nie pracuje w firmie X
Ludzie z HR to mają mózgi, takimi pytaniami można zawalić rozmowę np. mimowolnym wyrazem twarzy nazywanym "mikro ekspresją". Poza tym wyobraźcie sobie, że mówię, że lubiłem swojego poprzedniego szefa, mając przy tym zaciśnięte usta i ich kąciki skierowane do dołu, pokazujące pogardę. Jeśli oglądaliście serial "Lie to me" , to wiecie, o co mi chodzi.
Trzeba wszystkie, te emocje wyrzucić z siebie na tej małej przerwie. Istnieją one nawet na poziomie podświadomości.
Odpowiadamy więc krótko i logicznie. A jeśli chodzi o emocje.
Ja wtedy tego nie zrobiłem, ale gdybym mógł, to wyszedłbym gdzieś daleko i się powydzierał. Lepszej terapii nie ma.
W sumie to dawno nie miałem takiego zestawu pytań, ale ostatnio spotkałem się z nimi, gdy niedawno zmieniałem pracę i byłem w siedzibie PKP.
Postanowiłem też wykorzystać wolny czas.
Mając czas wolny, często chodziłem do kina sam. Sam, bo nie było, nikogo z kim mógłbym pójść. Obecnie pójście do kina traktuję jako rytuał medytacji, gdzie mogę częściowo wejść w świat filmu, a z drugiej strony myśleć o swoich problemach, przy jakimś wątku w tle. Tak często przychodzą do mnie dobre pomysły.
W wolnym czasie też zacząłem migrować bloga z bloggera do mojego serwera. Co można zaobserwować teraz. Blog by nie istniał bez tej małej przerwy.
Panika jednak ciągle była. Przez utratę pracy bałem się, że studia też zawalę, bo nieszczęścia chodzą parami. W wyniku tej paranoi zaliczyłem wszystkie przedmioty w terminie zerowym.
Jak patrzę na to teraz. Utrata tej pracy była zwykłym krokiem do przodu.
Myślę, że wtedy stawiałem swoje pierwsze kroki w definiowaniu samego siebie. Coś, czego szkoła nie uczy, ale nigdy nie jest za późno, by nauczyć się tego w swoim życiu.
Co jest dla ciebie najważniejsze:
- Ty
- Praca
- Studia
- A może co o tobie inni myślą więc robisz to, co oni chcą, a nie co ty chcesz.
Jeśli nie odpowiedziałeś na to pytanie "ty" , to wcześniej, czy później coś cię kopnie w dupę.
Ja myślałem, że studia i praca są najważniejsze. W całym tym bałaganie zgubiłem gdzieś siebie.
To jest najważniejsza lekcja z tej historii.
Jesteś wojownikiem.
Jak myślicie, jak szybko znalazłem pracę?
Wysłanie CV jak leci, było kontrproduktywne i zdałem sobie sprawę, że na tym etapie kariery trzeba już szukać pracy z chirurgiczną precyzją.
Miałem dosyć rozmów o pracę do firm, w których wiedziałem, że nie chcę pracować, bo za daleko, bo za małe pieniądze itp.
Nie mogłem stawiać warunków, bo miałem limit czasu.
To osobna historia, ale zaakceptowałem jedną z ofert, tylko dlatego, by po jedynym dniu stwierdzić, że szukam pracy dalej. Wtedy właśnie odkryłem swoją wartość i żadne limity czasowe i pieniężne nie będą mi mówiły, jak ma żyć, ale o tym następnym razem.
Później, małymi kroczkami zacząłem sobie uświadamiać fakt, jak bardzo nasz świat jest toksyczny. Ile negatywnych słów mamy wpajanych od urodzenia. Nie dziwi mnie to, po tym wszystkim, chce się jeszcze bardziej tego bloga prowadzić.
Ostatecznie nową pracę znalazłem w dwa tygodnie.
Licząc, że dałem sobie tydzień odpoczynku, to trzy.