MaskiUkończyłem studia magisterskie, mam niby trochę więcej czasu, ale w rzeczywistości nie jest to prawda. Moje obecne wyzwania wymagają jeszcze większej siły woli niż wcześniej. Nie ma żadnych urlopów dla mnie.
Pytanie brzmi, jak można się odstresować po prawie 2 i pół rocznej walce z karierą i edukacją?
Można przykładowo spacerować po klubach w Warszawie z maską konia.
Jeśli twój mózg już wysiadł. Oto zdjęcie:
Co?
Gdzie?
Jak? Po co? Przecież to bardzo poważny blog o programowaniu?
Zaraz odpowiem na te wszystkie pytania.
W sylwestra 2012-2013 kupiłem sobie dla żartu maskę konia.
Po nowym roku zrobiłem dowcip współlokatorowi i udawałem, że nosząc tą maskę piszę kod w Visual Studio.
Innego dnia wystraszyłem współlokatorkę na śmierć. Gdy współlokatorka robiła sobie kawę ja się ubierałem. Wchodząc do kuchni zobaczyła jak się ubieram. Gdy wyszła z kuchni zobaczyła mnie w masce konia.
Jej mózg nie mógł tego przetworzyć. Widziałem w niej aż trzy różne emocje: zdziwienie, śmiech, a potem strach.
Niestety ostatnie wrażenie wygrało i wybiegła z krzykiem do pokoju. Obiecałem sobie, że takich numerów nie będę robił.
Z maską konia raz przyszedłem do pracy. Wszystkim spodobał się żart. Księgowa, która zaspała i stwierdziła, że nie chce się jej przyjść do roboty, ale na widok mojego zdjęcia z maską konia od razu wstała z łóżka i przyszła do pracy.
Szef często mnie wypytywał, co ja robię z tą maską “jeszcze”. Prawda była taka, że w zasadzie to maska leżała sobie spokojnie u mnie w szafie i nie korzystam z niej. Od czasu do czasu używałem jej na imprezach na stancji, ale sama maska nie miała u mnie większego pożytku.
W styczniu 2014 roku szef zobaczył na allegro sklep z maskami. Z żartem zapytał, czy chciałbym jakieś kupić. Ja odpowiedziałem czemu nie. Szef śmiał się i nie mógł uwierzyć jak można wydawać pieniądze na takie rzeczy, ale sam się przekonał, że jakaś frajda z tego jest.
Podobno z powodu tego zakupu szef miał sen, że w tych maskach nasza ekipa programistyczna rabuje Bank, jak w grze GTA.
Nawet jeszcze nie miałem tych masek u siebie, a już jakieś pozytywne jaja i sytuacje są.
Mam trzy maski: koń, gołąb i pies
OK, więc jestem posiadaczem trzech masek. Teraz pytanie, co ja mogę z tym zrobić?. Maska konia dobrze się sprawowała na imprezach więc postanowiłem użyć pozostałych masek przy pierwszej lepszej imprezie.
15 lutego moja koleżanka, ta sama, co się tak wystraszyła zorganizowała wielką imprezę pożegnalną, bo jakby nie patrzeć zamyka dosyć istotny rozdział w swoim życiu.
Fajnie było potańczyć z maską gołębia w rytm “Pharrell Williams – Happy”
Tak jak przewidziałem bo zwykle tak jest na każdej imprezie każdy chciał sobie cyknąć zdjęcie z jakąś maską. Zawsze to jakaś alternatywa od oglądania głupich filmów na YT.
Maski i Spectacular Speaking
15 marca, na bardzo poważnej konferencji “Spectacular Speaking” wziąłem maski, chociaż szczerze nie wiedziałem nawet po co, nie planowałem ich użyć w trakcie prezentacji. Mam się tutaj uczyć jak wygłaszać prezentacje na poziomie wydarzeń TED, a nie robić z siebie głupa. Inne bardziej poważny opis tej konferencji można znaleźć tutaj.
W filmie pożegnalnym, w którym każdy z uczestników konferencji wygłaszał 15 sekundową mowę o tym czego się nauczył, ja dla żartu włożyłem maskę konia. Kto wie może kiedyś zobaczę ten film.
W trakcie kolacji ze speakerami, po spotkaniu “Spectacular Speaking” do restauracji przyszły dwie dziewczyny. Jedna z nich nie była Polką.
Dziewczyny na pamiątkę pstryknęły sobie fotę z każdą z masek. Trzeba przyznać, że około godz. 23:00 już miałem się zbierać, ale nagle zaczęło się robić ciekawie.
Później poszliśmy jeszcze wszyscy do klubu “Klubo” . Tańczyłem z tymi dziewczynami i dla jaj uderzałem do dziewczyn na wyższej balustradzie w klubie. Oczywiście maska konia żadnej dziewczyny nie poderwie, ale reakcje są nie do opisania.
Dziewczyny reagowały uśmiechem i bardzo przyjaźnie. Jedna z nich myślała nawet, że pracuje dla klubu i powiedziała, że mam fajną prace.
Potańczyły i zrobiły sobie zdjęcie.
Grupa dziewczyn, która pojawiła się o drugiej w nocy, na widok maski konia zaczęła krzyczeć, jak na jakimś koncercie rokowym. Tego nigdy nie zapomnę.
O godzinie 4 nad ranem, gdy już powoli wychodziłem zatańczyłem “A-ha Take on me”. Jedna dziewczyna nawet zaczęła machać dłonią razem ze mną. Na widok tego absurdu grupa dziewczyn, z którą spotkałem się o drugiej, zaczęła znowu krzyczeć jak podczas koncertu rokowego.
Było super.
Dobra pieczęć do wydarzeń “Spectacular Speaking” zwłaszcza, że nawet nie wiedziałem po, co ze sobą biorę te maski. Nie planowałem ich użyć na konferencji w ogóle.
Klub Hyrbyda - 21 marca czwartek
Człowiek jest taki zestresowany, że nie ma co czekać na piątek lub sobotę.
21 Marca 2014 poszedłem do klubu Hyrbyda wraz z kumplem Asamblerowcem (to sam kolega który mi wspierał gdy pierwszy raz szukałem pracy w Warszawie).
Jak na czwartek było super. Dziewczyny, które wyglądały jakby były z balu maturalnego, chyba nie często oglądały Internety. Jedna z nich ze śmiechu musiała zejść z parkietu i widziałem, że się nawet ze śmiechu popłakała.
W klubie koleś, który chyba prowadzi kursy tańca pożyczył jedną z moich masek i sam zaczął świrować na parkiecie z maską konia. Maska ta tymczasowo wędrowała z rąk do rąk, więc nie wiem ile osób zrobiło sobie z nią zdjęcie.
Często byłem zapraszany do kółka, gdzie w środku mogłem odpalać głupie tańce do takich zboczonych piosnek jak Alex Gaudino - Destination Calabria
Fotograf klubu zrobił mi nawet zdjęcie, ale znając życie nie jestem na żadnej galerii.
Naprawdę tyle reakcji WTF i śmiechu dawno nie widziałem. Zdecydowanie znalazłem swoją receptę na odstresowanie się po ciężkim dniu programowania, gdy czasami siedzę przed komputerem po 12 godzin.
22 marca - centrum Warszawy
Zacząłem nosić maski przy sobie. Nigdy nie wiadomo kiedy może nadarzyć się jakaś głupia okazja.
W Centrum Warszawy był pewien zespół grający i zbierający pieniądze. Postanowiłem się do nich przyłączyć z maską konia.
Później z kolegami zjedliśmy coś w kawiarni Drukarnia i wróciliśmy ponownie do centrum.
Zespół nadal grał, więc postanowiłem powtórzyć swój wyczyn. Niespodziewanie kolega Robert dołączył się do świrowania. Jak widać na zdjęciu byłem zdziwiony.
Najbardziej mnie rozmieszała reakcja Warszawiaków w centrum a raczej jej brak. Po wielu wizytach różnych gwiazd YT w centrum Warszawy takie wybryki nie robią wrażenia. To porostu kolejna sobota dla Warszawy.
29 Marca historia z autobusem
29 marca w Bank klubie była impreza komiksowa i pomyślałem, że to znakomita okazja by pokazać się w maskach.
Niestety byłem bardzo zmęczony i w sobotę musiałem wstać o 6:00, musiałem więc szybko wyjść wraz z moim kolegami z klubu. Fotograf cyknął bardzo śmieszne fotki z Myszką Miki, gdy mam na sobie maskę konia. Przynajmniej tak koledzy twierdzą bo ja w tej masce niewiele widzę.
Zdjęć tych nigdzie nie ma, więc musicie mi wierzyć na słowo.
Gdy wyszedłem z klubu spotkałem jedną z dziewczyn, która widziała mnie i tańczyła ze mną w klubie Klubo. Pogadaliśmy 5 minut i było bardzo przyjemnie.
Poszliśmy jeszcze do Hyrbydy, ale były same pary i tańczenie z maską konia nie byłoby zbytnio dobrym pomysłem.
(Szczerze to czasami w tych maskach nic nie widzę i rzeczywiście robi się nieprzyjemnie zwłaszcza, gdy ludzie cię targają za uszy maski albo dotykają. Zdarzyło mi się, że jedna z osób symulowała mi poderżnie mojego gardła)
Postanowiłem wrócić nocnym autobusem. Ledwo na niego zdążyłem. Zmęczony zacząłem myśleć.
Nie będę ukrywał, że po wydarzeniu Spectacular Speaking zacząłem nosić te maski, by przypominać sobie, jak było fajnie na tej konferencji.
Chciałbym zapomnieć na chwilę o szarej rzeczywistości programisty i zobaczyć na twarzach innych uśmiech lub miny WTF. Kto wie, może dlatego też chcę zostać speakerem, a nie osobą która siedzi po 12 godzin przed komputerem. Chcę zobaczyć reakcje ludzi i zmieniać ich życie.
Mając te maski mogę nacieszyć się takim tymczasowym skrótem. Maski te dają te samo uczucie adrenaliny i empatii od publiczności. Chociaż nie ma co ukrywać tak naprawdę nosząc te maski robię z siebie pajaca, jakby nie patrzeć.
Maski mają jednak swoje plusy. Dały mi one dużo odwagi. Już nie będę się bać wystąpień publicznych i patrzeć ludziom w oczy w trakcie prezentacji. Może trzeba to opatentować.
Takie myśli miałem wtedy w autobusie.
Autobus nie był pusty, była grupka ludzi, którzy się śmiali, gadali jakby jeszcze impreza się nie skończyła. Ignorowałem ich przez większość czasu jazdy.
Jeden z nich zaczął zaczepiać człowieka siedzącego za mną, który zasnął.
Olśniło mnie i pomyślałem, no fakt impreza jeszcze się nie skończyła.
Po cichu włożyłem maskę konia i na początku tylko jeden koleś zareagował i powiedział, “ty patrz koń”. Jedna z dziewczyn odpowiedziała a “gdzie ty konia widzisz”, po czym wszystkie dziewczyny z tamtej ekipy krzyknęły o “o boże koń”.
Z wrażenie dech im zaparło. Pokazałem im później, że mam jeszcze więcej masek.
Kolesie zaczęli przymierzać maski i robi sobie zdjęcia było śmiesznie, bo w trakcie wkładania masek autobus właśnie skręcał, co powoduje obrót koła w autobusie. Dziewczyny, które zostały w fotelach też sobie fotę zrobiły.
Jedna sytuacja nagle zmieniła ten cały dzień, jak nie tydzień. Na dowód zaistniałej sytuacji pozwolili mi zrobić wspólne zdjęcie.
Ta sytuacja dała mi taką adrenalinę, że nie mogłem zasnąć. Nigdy też w życiu nie widziałem tak miło zaskoczonych ludzi.
A przecież mam jeszcze pomóc koleżance o 6:00 rano raz na zawsze pożegnać się z Warszawą… , a i tak to, ta sama koleżanka, co wystraszyła się maski konia i zrobiła imprezę 15 lutego.
Następnego dnia jeden z kolegów, z którymi się kręciłem w Bank club i hybrydzie podziwiał mnie, za to, że miałem odwagę, by wyjść na parkiet i potańczyć z tymi maskami.
Postanowił również taką maskę kupić i w ten sam sposób angażować się na imprezach, niekoniecznie w klubach, ale z przyjaciółmi.
Kto wie, może jeszcze kiedyś będę chodził w masce konia ubrany w koszulkę z kotem ze znakiem zapytania.