BookZwykle w księgarni takiej jak Helion mam do dyspozycji książki dla programistów. Jednak parę dni temu pojawiła się książka dedykowana osobom, które programistów zatrudniają. Od razu poczułem tutaj kontrowersje. Pomyślałem sobie, że to jest tak, jakby to powiedział Michał Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru “chłyt marketingowy”
Książka nie jest dla programistów, ale z drugiej strony przecież chcę wiedzieć jakie metody są stosowane by wyłapywać tych najlepszych. Skoro czytam o tym jak mają być przeprowadzane rozmowy kwalifikacyjne, to jestem na plus, co nie.
Opis książki też jest chwytliwy:
Po co komu dobry programista?
Największym problemem związanym z zatrudnianiem wielu przeciętnych programistów w miejsce kilku naprawdę dobrych jest to, że niezależnie od czasu poświęconego na realizację zadań przeciętni programiści nigdy nie stworzą kodu, którego jakość będzie choćby zbliżona do jakości kodu najlepszych programistów. Pięciu Salierich nigdy nie stworzy dzieła na poziomie Requiem Mozarta, nawet gdyby pracowali nad nim sto lat.
Porównanie opis produktu sugeruje każdemu początkującemu programiście, że jest idiotą no, chyba że kupi tę książkę. W końcu nikt nie chce być “przeciętnym programistą”. Jednym słowem książka jest odwróconą szachownicą dla programistów. Nie w każdym źródle można poczytać o sposobach rekrutacji.
Dobra, dobra, ale książka została napisana przez Joel Spolsky. To nie jest jakiś autor, który po prostu urwał się z drzewa i zaczął pisać książki. Więcej informacji o nim na wiki.
Ale z drugiej strony co by nie było w tej książce ciekawe, czy te metody w ogóle by się sprawdziły na rynku polskim. Oczywiście, że firmy poszukują dobrych programistów z doświadczeniem, ale takich nie ma za wiele, nie mówiąc o tym, że na pewno mają już oni stałe zatrudnienie.
Z trzeciej strony. Książka na pewno będzie próbowała zaprezentować jakąś formę miernika programistycznego. Oby ten miernik nie był niczym kartkówki i system ocen w edukacji. To co mam na myśl to fakt, że istnieją pewne zdolności, których nie da się zmierzyć albo ich pomiar nigdy nie jest dokładny. Przez te pomiary wszyscy się uczą myśleć schematycznie. Niczym matura z polskiego “Co autor miał na myśl”, a nie co Ty o tym sądzisz.
Stworzenie własnego stylu jest o wiele bardziej wymagającym zadaniem niż się wydaje. A tego na pewno nie nauczysz się w szkole.
No cóż, zakres mojej wiedzy na ten temat jest ograniczony więc kupno książki jest nieuniknione. Nie mam ochoty oczerniać książki nie znając jej zawartości.