Pierwszy krok? Po prostu, jakoś to Zrób to

Wstęp do czegokolwiek

Jest rok 2011. Skończyłem studia inżynierskie w Białej Podlaskiej. Zastanawiałem się co mam dalej robić w życiu. Mogłem zapchać sobie czas rozrywkami, co głównie robiłem podczas studiów. Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem stertę kartek opisujących plany, fantazje, narzędzia, które mogły być pomocne osobom takim jak ja. Na razie jednak musiałem pomóc sobie. W końcu chciałem wiedzieć, co mam dalej robić po ukończeniu studiów informatycznych. Przestałem się zastanawiać i wyobrażać co będę robił. Usiadłem przed komputerem i zacząłem pisać. Po prostu zrobiłem to.

 
Jednak, mimo to czułem ból z takiego działania i nie rozumiałem dlaczego.
 
Zawsze czułem ten ból, że nic nie wygląda tak, jakbym tego chciał. Moje działania mają słabą, ale to bardzo słabą jakość.
 
Bałem się tego uczucia, ale w pewnym momencie przestało mnie to obchodzić.
 
Wtedy tego nie wiedziałem, ale rozumiałem, że to jest coś, co pomaga mi nawet teraz rozwiązać wiele problemów.
 
Nawet jeśli nie jesteś wielkim fanem Antoniego Robbinsa bądź innego szkoleniowca, to zapewne słyszałeś pewną prostą radę, która może być streszczona jak reklama Nikkei.
 
Just do it.
 
Nie zastanawiaj się po prostu to zrób.
 
Nie pozwól by twoje marzenia były marzeniami.
 
Im częściej będziesz to robił tym więcej światła będziesz miał.
 
 
Just do it. Nothing is impossible.
 
 
Często jest nam jednak trudno zrobić ten pierwszy krok, czyli coś zrobić w ogóle. Boimy się, że takie działanie nie będzie dobrej jakości i zostaniemy wyśmiani, albo – co gorsza – zawiedziemy samych siebie.
 
Dlatego swoje cele odsuwamy do sfery marzeń, jak i nie fantazji. To daje nam to pozytywne poczucie, że wiemy i chcemy...ale w rezultacie tego nie robimy.
 
Bo zrobienie czegoś to zderzenie się z rzeczywistością z negatywnymi emocjami.

A negatywne emocje nie motywują, chociaż jest to paradoks.

Ludzie dopiero czują się zmotywowani do nauki do egzaminu, gdy czują presję konsekwencji i nie mają wyboru.
 
Czy jednak to działa? Dlaczego studia tak wypalają, zwłaszcza jeśli nie chcesz się tak naprawdę uczyć.
 
Ludzie czują się zmotywowani do działania, gdy czują określone pozytywne emocję, które ich inspirują.
 
Co nas inspiruje? Myślenie o nagrodzie i o tym, co nam ten wysiłek da. Te pozytywne emocje mamy czuć i one nas inspirują.
 
Za tymi emocjami idzie motywacja, a za nią akcja.
 
Rozwiązanie jest więc proste trzeba znaleźć metodę, która magicznie ciebie zaczaruje i da ci pozytywną emocję, zmotywuje do działania.
 
Istnieje jednak pewien problem związany z tym systemem.
 
Ile to razy czegoś nie zrobiłem, bo np. nie miałem nastroju, bo albo to studia, albo to praca wybiły mnie z toru mojego myślenia. Czekałem więc na odpowiedni moment.
 
Gdy spotkało mnie coś negatywnego, to najpierw musiałem ochłonąć, aby potem zacząć karmić się papką inspiracji by coś zrobić.
 
Dlaczego tak jest? Po co tracimy czas na wydalanie z siebie syfu po to, aby nakarmić się inspiracją, bo potrzebna nam jest akcja.
 
Czy to nie jest sztuczne?
 
Zazwyczaj zmiany w życiu są nam potrzebne, bo czujemy negatywne emocje, że coś poszło bardzo, ale to bardzo nie tak i nie chcemy tego przeżywać drugi raz.

Niestety ból nie daje nam jasnej intencji, co mamy zrobić.

Jeśli ktoś chce mieć ekscytujące życie i spełniać swoje marzenia, to gdy przeżywa negatywne emocje związane z pracą (zmęczenie, nuda, monotonia), to ostatecznie nic nie zrobi, bo nie są to emocje, które motywują do działania.
 
Po pracy będziesz kupką tych emocji i nic nie zrobisz.
 
To samo dotyczy studiów i wyraźnie przeżywałem ten problem w 3 semestrze. Studia tak mnie irytowały, że nawet gdy miałem czas to z niego nie korzystałem.
 
Jeśli ktoś chce poprawić swój związek lub relację z inną osobą, a przeżywa takie emocję jak żal, rozgoryczenie, poczucie winny, to ostatecznie nie podejmie właściwej akcji, aby to naprawić, albo aby to wyrazić i powiedzieć we właściwy sposób.
 
Jeśli ktoś wstydzi się swojego ciała, bo jest gruby, albo chudy jak patyk lub bez mięśni (to bardziej ja) i chce pójść na siłownię, to ostatecznie nie pójdzie, bo siłownia daje właśnie te negatywne emocje, których ta osoba chce unikać, czyli poczucie wstydu.
 
Ból to mieszany sygnał. Mówi nie rób tego więcej. Coś nie wychodzi. Nie rób tego więcej.
 
Słyszałeś, nie rób tego więcej.
 
Ile to razy na scenie lub podczas prelekcji programistycznej coś mi nie wyszło i musiałem dać sobie pauzę.
 
Dlatego by nie stać się super leniami czekamy, aż te emocje wygasną i karmimy się czymś pozytywnym, jak np. marchewka na kijku.
 
Nie można jednak oczekiwać, że działanie czy ten pierwszy krok da nam to coś, co chcemy mieć, bo wszystko jest procesem.
 
Mam nadzieję, że jednak zgodzicie się ze mną, że cykl
 
ból -> czekanie -> inspiracja -> działanie -> ból -> czekanie -> inspiracja -> ...
 
...jest bardzo głupi.
 
Trzeba sobie uświadomić, że jesteśmy inteligentnymi osobami i umiemy wykorzystać ten ból do działania.

Trzeba coś robić.

Nic nierobienie nic nie daje. Nie posuwa niczego do przodu.
 
Boimy się, że coś nie wyjdzie. Boimy się, że to, co chcemy osiągnąć da nam znowu ten ból, którego właśnie chcemy się pozbyć.
 
Sygnały nie są jasne, ale można nimi sterować.
 
Dlatego zawsze trzeba coś robić, nieważne czy potem spotka nas coś pozytywnego, czy negatywnego, bo później zrobimy kolejną akcję, która nas zmotywuje do kolejnej akcji i tak dalej, i tak dalej.
 
Łatwo się zablokować pod wpływem strachu i apatii.
 
Wiem o czym mówię bo niestety, ale zaliczam się do tych osób, które w czasach gimnazjalnych i licealnych spędzały swoje wakacje nie robiąc nic, bo ja nawet nie miałem komputera.
 
W szkole żyłem w ciągłym poczuciu strachu, więc nie robiłem nic, wolałem siedzieć w ławce i czekać, aż ten dzień minie, a potem obejrzeć sobie coś w telewizji, np. Yu-gi-Oh czy Dragon Ball.
 
To jest apatia. To nie znaczy, że jeśli nie masz 18 lat, to nic nierobienie jest spoko.
 
Ludzie są straszni. Robienie czegokolwiek wiąże się z porażką. Po co pytać dziewczynę..., po co rozmawiać z dziewczyną, skoro nawet jej krzywe nieświadome spojrzenie boli.
 
Potem jak przekroczyłem granicę 18 lat zrozumiałem, że muszę robić coś, bo tak nie można żyć. Ból był przeogromny, a pierwsze kroki zdawał się pogarszać problem.
 
Wiedziałem, że jest to jednak słuszna droga.
 
Bałem się ludzi i ich reakcji nawet na proste rozmowy. Prowadzenie rozmów o pogodzie było dla mnie wyzwaniem.
 
Wiedziałem jedno "nic nierobienie" nie rozwiązuje problemu.
 
Później zrozumiałem coś jeszcze lepszego. W tym cyklu próbowania i zdobywania porażek ten ból jest przyswajalny i powtarzalny. Nie zaskakuje i można go dodać do swojej fabryki inspiracji do działania.
 
Strata pracy nie boli tak bardzo, jeśli już raz to przeżyłeś. Strata swojego partnera też tak nie boli, jak za pierwszym razem.
 
Kolejna zmarnowany czas na pierwszej randce dobrze, że takich sytuacji już miałeś tysiące.
 
W moim przypadku bycie wyśmianym na scenie nie boli tak bardzo, bo wiem co zrobię dalej. Bycie skrytykowanym nie boli tak bardzo, bo wiem co zrobię dalej.
 
Często pisarze mają blokadę, ponieważ boją się, że pierwsza strona ich powieści to będzie gówno, co nie zmienia faktu, że każda następna strona będzie lepsza.
 
Często mówcy, chociażby z ToastMaster mają blokadę do pisania mów, bo istnieje duża presja by ta mowa była jeszcze lepsza i miała wszystko (mowę ciała, tonację głosu, itp.), ...bo w końcu w Toastmasters można spotkać najlepszych mówców. Chrzanić to. Każdy może mieć gorszy eksperyment.
 
Pierwsze kroki nie wiążą się z jakością..., ale robiąc cokolwiek JAKOŚ zdobędziemy potem JAKOŚĆ. **
 
Chrzanić to, że coś może nie wyjdzie. Rozwal te ściany bólu. Pokonaj swoje słabości.
 
Zdałem sobie sprawę, że ból, chociaż jest on często sprzeczny z tym, co chcemy osiągnąć może motywować do działania. Do działania, które w końcu zakończy się sukcesem.
 
Wiem, że to działa, bo już to zrobiłem. Ty, jeśli nie masz takiego uczucia musisz przez to przejść i to zrozumieć na swój własny sposób.
 
Nic nierobienie nic nie daje. A im więcej "akcji" wykonasz tym więcej się nauczysz i w końcu pozbędziesz się tego bólu.
 
A co jeśli ten ból jest permanentny ? To przywitaj go jak tatuaż na ramieniu, który zawsze będzie z tobą. Pytanie tylko brzmi, co ten tatuaż dla ciebie znaczy i jaki sens chcesz mu nadać poprzez akcję.
 
Im więcej czasu spędzisz nad realizacją sukcesu w czymkolwiek, tym szybciej zrozumiesz, że sukces ma coraz mniejszy związek z wiedzą czy talentem, tylko z akcją, która dała tę wiedzę i talent.
 
Możesz stać się w czymś dobrym, nawet jeśli był to czysty przypadek losu. Możesz stać się w czymś dobrym nawet nie wiedząc, że to robisz. Możesz stać się w czymś dobrym, pomimo iż nie miałeś do tego szczególnego talentu. 
 
Jedno jest jednak pewne, nigdy nie możesz być dobrym w czymkolwiek, jeśli nie podjąłeś jakieś akcji.
 
** - (to akurat słowa Michała Wawrzyniaka z HejtBusters - warto te słowa zapamiętać)
Cezary Walenciuk
Nazywam się Cezary Walenciuk. Pracuję w Warszawie przy różnych projektach webowych i mobilnych. Moim marzeniem jest pomaganie innym osobom, które zaczynają swoją przygodę z programowaniem. Jeśli chcesz mi pomóc użyj któregoś z przycisków na dole bądź dodaj komentarz.

blog comments powered by Disqus